Dzisiaj bieganie, ale po zwleczeniu się z łóżka zastanawiałem się czy wychodzić, termometr wskazywał -20 stopni. Postanowiłem spróbować i iść pobiegać blisko domu, jak coś to po prostu wrócę i tyle. W sumie udało się pobiegać 2 godziny. W trakcie trzy interwały więc pierwsza godzina szybko zleciała. Więcej było by dzisiaj ciężko, pod koniec, pomimo dwóch par grubych rękawic zaczęły marznąć ręce.
Po poniedziałkowych walkach z chirurgiem a raczej jego walkach z moim uzębieniem, łupem jego padły cztery zęby. Do dzisiaj dochodzę do siebie. Musiałem odpuścić treningi. Wczoraj dopiero godzinka lekuśko na trenażerze na rozruszanie. Dzisiaj też godzinka ale trochę mocniej, z trzema interwałami w tempie. Jest już lepiej, szczęka jeszcze boli ale minimalnie. W sobotę wracam do normalnych treningów. W poniedziałek jadę na zdjęcie szwów, których w paszczy mam około 10. Dobrze, że mam to już za sobą :) Teraz już nic nie powinno przeszkadzać w treningach :)