Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi piootrj z miasteczka Dąbrowa Górnicza. Mam przejechane 13672.50 kilometrów w tym 3843.50 w terenie.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Pierwsze starty w sezonie 2012:



Moi znajomi




Ekipa Mar&Partners [strona www].

Tak było


    Rok 2011 (zawody), łącznie 8359 km:
    button stats bikestats.pl
    Rok 2010:
    button stats bikestats.pl
    Rok 2009:
    button stats bikestats.pl
    Rok 2008:
    button stats bikestats.pl
    Rok 2007:
    button stats bikestats.pl
    ... i obecnie (ale jeszcze nie koniec) ...
    button stats bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody 2011

Dystans całkowity:148.00 km (w terenie 148.00 km; 100.00%)
Czas w ruchu:07:49
Średnia prędkość:18.93 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:24.67 km i 1h 18m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.00 km 4.00 km teren
00:26 h 9.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Uphill Stożek 2011.

Niedziela, 16 października 2011 · dodano: 19.10.2011 | Komentarze 2

Uphill Stożek - Wisła - 843 m n.p.m.

Czas 00:26:05,23 co daje dopiero 9 miejsce w kategorii M3. Słabo :/

Do Wisły jedziemy razem z Krzyśkiem. Czas szybko mija jak jedzie się we dwóch, ciągle jakieś tematy do rozmów :) Na miejscu szybka i sprawna rejestracja, potem objazd trasy (jesteśmy tutaj pierwszy raz). Jest zimno, więc potem grzejemy się w aucie przy gorącej herbacie. Na pół godziny przed startem rozgrzewka a potem już start.

Z Krzyśkiem (numer 57) na starcie (ja numer 58):



Krzychu startuje:



A za nim ja:



Gdzieś na trasie:



Foto: Julian GMG Gliwice

Fajne zawody, za rok znów się tam pojawię :)
Kategoria Zawody 2011


Dane wyjazdu:
54.00 km 54.00 km teren
02:30 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

CrossCountry MTB Mysłowice - 11.09.2011 r.

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 3

CrossCountry MTB Mysłowice

Kolejny wyścig w tym sezonie. Do Mysłowic blisko więc nie wypadało nie pojechać.

Organizatorzy wytyczyli rundę o długości 9.5 km, którą panowie mieli przejechać 7 a panie 4 razy.

Do Mysłowic wyjeżdżam po godzinie 10:00. Start zaplanowany o 12:00.
Na miejsce bez przeszkód docieram około 11:00. Szybkie przygotowanie roweru i udałem się na objazd trasy.
A trasa dość prosta, niewielkie podjazdy, kilka szybkich kamienisty zjazdów, wzdłuż trasy A4, gdzie prędkość osiągała podczas wyścigu ponad 40 km/h.
Wydawało się prosto i przyjemnie - jednak upał wszystko zweryfikował. 90% trasy w słońcu z upływem czasu zaczęło robić swoje. A mnie problemy dopadły szybciej niż się spodziewałem.

Podczas objazdu trasy trochę się pogubiłem :) Do startu pozostało 30 minut a ja gdzieś w szczerym polu. Zacząłem zawracań nerwowo spoglądając na zegarek. Na szczęście po drodze z naprzeciwka nadjechał jakiś zawodnik i razem dokończyliśmy objazd w między czasie rozmawiając na tematy około-rowerowe :) W sumie pętla miała 9.5 km a ja na objeździe zrobiłem prawie 20 km :)

Potem do biura odebrać numer (43) i pakiet startowy - i tutaj organizatorzy dużych imprez mogą się schować !!!! Każdy ze startujących dostał dwie butelki izotonika i dwa batony.

Na starcie stanęło 50 zawodników. Gwarantowało to zero korków na trasie, kulturalne ściganie i dobrą zabawę - i tak też było !!!

Start opóźnił się o około 30 minut, ale stojąc na linii startu wśród zawodników panował dobry nastrój.

A potem już start i walka na trasie.

Od razu mocno, planowałem utrzymać się z przodu od samego startu. Udało się, jechałem w grupie prowadzącej liczącej około 15-20 zawodników. Z czasem peletonik zaczął się lekko rozrywać, kilku przecinaków oderwało się od reszty. Wpadliśmy na szosę, a tam wraz z trzema zawodnikami wspolnie pracowaliśmy próbując doskoczyć do kolejnej grupki jadącej przed nami.

Taka jazda utrzymywała się do końca drugiego krążenia. Niestety już na początku trzeciego kółka zaczął mnie łapać mocny skurcz w prawe udo. Przejechane dopiero niecałe 20 km, przede mną jeszcze ponad 40, a tutaj już takie problemy. Przez moment zacząłem się zastanawiać czy nie zrezygnować. Miałem ochotę rzucić rower w krzaki i wyłożyć się na łące :)

Ale nie ... jadę dalej, tym razem walcząc nie tyle z przeciwnikami co ze skurczami. Najgorszy był początkowy odcinek każdej pętli, tutaj na łące skurcze jakoś dawały mocniej o sobie znać. Potem zjazdy, szosa, można było odpocząć. Jednak straciłem kontakt z czołówką. Na szybkie odcinki szosowe wjeżdżałem sam, silny wiatr nie pozwalał się rozpędzić, nie było za kim się schować :)

W między czasie ktoś mnie wyprzedza, pomimo skurczy, wyprzedzam i ja, walczę :) Cały czas utrzymuję się okolicach 15 miejsca.

Planowałem nie zwalniać na bufetach ale masakryczny upał sprawił, że bidony zaczęły świecić pustkami. Dlatego też zwalniałem i brałem dodatkową wodę po każdym okrążeniu.

Z okrążenia na okrążenie na łące kręciłem z coraz to mniejszej tarczy. Jak zaczynałem na blacie tak teraz skurcze sprawiały, że miałem problem wjechać malutki podjazd na młynku. Ale jak to mówią "nie ma miętkiej gry" :)

Wreszcie kończę szóste okrążenie, pozostało jedno. W głowie radosna myśl, że dam rade ukończyć zawody :) Jednak organizatorzy z uwagi na upał, podejmują decyzję o skróceniu wyścigu do sześciu pętli, oprócz zawodników, którzy wjechali na siódme okrążenie, ci jechali do końca. Ja byłem w tej pierwszej grupie, więc po przejechaniu linii mety usłyszałem zbawcze - koniec wyścigu :)

Po zejściu z roweru nie byłem w stanie stać. Ktoś z obsługi podchodzi do mnie i bierze ode mnie rower. Mogę się chwilę porozciągać. Skurcze odpuszczają. Kuśtykając idę do bufetu napić się i coś zjeść. Za mną wpadają kolejni zawodnicy - wszyscy wykończeni - przy bufecie sapiemy jak stado emerytów w połowie pielgrzymki do Częstochowy.

Kończę zawody na 16 miejscu. Nie ma tutaj klasyfikacji wiekowej, więc jak na OPEN jest bardzo dobrze :)

Po chwili odpoczynku wskakuje na rower i delikatnie kręcąc dojeżdżam do miejsca gdzie zaparkowałem samochód. Jeszcze szybkie mycie, przebranie się i w drogę do domu.

Jestem wykończony :) W domu po kąpieli padam na łóżko i zasypiam jak niemowlę - ufff przeżyłem to piekło teraz czuję, że żyję :)

Poniżej kilka zdjęć z galerii Karola P. tutaj więcej -> http://uniaboks.blogspot.com/2011/09/wyscig-mtb-kosztowy-fotorelacja-i.htm

Biuro zawodów:



Na starcie:



I ruszyli - napieram - numer 43 :)



Na mecie totalnie wykończony:



Puchary - jeszcze nie tym razem :)

Kategoria Zawody 2011


Dane wyjazdu:
20.00 km 20.00 km teren
01:30 h 13.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mistrzostwa Polski Amatorów XC - Kielce - Finał.

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 7

No i przyszedł czas na finał Mistrzostw Polski w XC.



Po wywalczeniu kwalifikacji tutaj oceniałem, iż sukcesem było by wejście do pierwszej dziesiątki.
Mocno przepracowany okres przed zawodami napawał mnie optymizmem.

Start mojej kategorii zaplanowany został na 15:30 więc mogłem w sobotę się wyspać. Do Kielc ruszyłem przed godziną 09:00.
Nawigcja pokazywała, że cel osiągnę za 2,5 godziny. W biurze zawodów musiałem się zgłosić przed 13:00 więc miałem spory zapas czasu. Nie spieszyłem się.

Pod "Telegrafem" (stok narciarski w Kielcach gdzie wytyczona była trasa zawodów) zjawiłem się po godzinie 11.



Rozpakowanie roweru, i jazda do biura zawodów. Tam bez kolejek i tłumów dokonałem wszelkich formalności i odebrałem numer startowy - 66.




Od samego rana trwały wyścigi więc czym prędzej pojechałem się przebrać w ciuchy startowe i polowałem na chwilę luzu na trasie tak by móc ją spokojnie objechać.
Okazało się, że na czterokilometrową pętlę, składał się jeden bardzo długi dość ciężki podjazd, dwa mniejsze, i kilka stromych, szybkich i niebezpiecznych zjazdów - moja pięta achillesowa.

Do staru miałem dużo czasu, więc rozłożyłem się przy mecie w cieniu i leżakując obserwowałem zmagania w poszczególnych kategoriach wiekowych. W mięszyczasie obiadek - tym razem przywiozłem ze sobą michę makaronu z sosem :)

Im bliżej startu tym trema była coraz większa. W koncu to mój pierwszy start w Mistrzostwach Polski.

Wreszcie pada z głośników głos spikera iż do startu przygotowuje się kategoria H i I. No to dawaj, na 30 minut przed startem rozgrzewka według zaleceń trenera.
Jazda w kilku strefach, potem kilka mocnych sprintów.

Potem wszystko potoczyło się szybko. Sędział wyczytywał po kolei zawodników z listy startowej i ustawialiśmy się na lini startu. Stanąłem w drugim rzędzie.



W między czasie kilka wywiadów dla TVP Sport :) udzielili zawodnicy stojący w pierwszej lini (relacja z zawodów w sobotę 10.09 o godzinie 14:00).



Końcowe odliczanie i poszli.



Od początku mocne tempo, jedziemy. Pierwszy podjazd i stawka się rozciąga. Ktoś mnie wyprzadza, wyprzedam kogoś ja. Przychodzą zjazdy.
Ide jak nigdy, ryzykownie, pomimo tego znów ktoś mnie mija. Rozpoczynamy kolejne kółko, trzymam się w grupce czterech zawodników. Znów podjazd, czuje że jestem mocniejszy od konkurentów którzy jadą przede mną, zmieniam tor jazdy na trochę drudniejszy wiodący po prawej stronie podjazdu i wyprzedzam.


Kolejne zjazdy i rozpoczynamy trzecie kółko. Znów mnie ktoś dochodzi i wyprzedza. Nie mam sił odeprzeć ataku. Na podjeździe widzę przed sobą kolejnych rywali, staram się dochodzić, odległość się zmniejsza. Ktoś z kibiców na szczycie krzyczy że jestem 10 - myślę sobie, że to niemożliwe, musieli coś źle policzyć, na pewno wyprzedziło mnie więcej zawodników. Do następnego zawodnika, który jechał za mna krzyczą że jest 20 :) No tak czyli jednak ich pomyłka i jestem gdzieś na 19 miesjcu - czyli na szarym końcu. Troche podłamany rozpoczynam kolejną sekcję zjazdów. Staram się nie hamować, jadę ostro. Zawodnik który był za mną wyprzedza mnie na małym piaszczystym podjeździe, gdzie tracę równowagę i się zatrzymuję. Zeskakuje z roweru i podbiegam. Tracę go z oczu - jasny szlag.

Kolejne zjazdy, i widzę za sobą lidera - o kurde czyli zaraz dostanę dubla i po zawodach. Za chwilę słyszę prośbę o ustąpienie drogi. Za daleko do mety żeby nie dać się liderowi i dojechać bez dubla tak by móc rozpocząć ostatnie kółko. Po za tym gość na zjeździe poprostu jedzie jak szalony, ustępuje pola, wyprzedza mnie.

Jeszcze kilka piaszczystych kawałków i prosta do mety. Tutaj mijam jakiegoś zawodnika. Jest meta, dużo kibiców, dopingują, biją brawo - atmosfera super. Niestety po przejechaniu mety sędzie daje znać, że lider skończył wyścig i dla mnie też jest już koniec :(

Zaraz za mna wpadają kolejni zawodnicy. Jestem trochę podłamany. W głowie kołaczą mi się wyliczenia kibiców na szczycie, gdzie byłem niby 10 a może 19 hm ... jeśli rzeczywiście 19 to wynik jak dla mnie tragiczny.

Jade do auta, przebieram się, chwile odpoczywam, dzownię do syna zdać obiecaną relację jak mi poszło.

Wracam do bufetu, idę na obiadek. Zaopatruje się jeszcze w butelkę coli na drogę. Wyników oficjalnych nie ma a mi za bardzo nie chce się czekać żeby dowiedzieć się, że dojechałem na szarym końcu.

Pakuję się, wypijam jeszcze kawkę i wyruszam w droge powrotną.

Dopiero na drugi dzień na stronach www opublikowane zostają wyniki. Jestem 11 !!!!!! A jednak nie było tak źle, jednak kibice dobrze mi krzyczeli, że jestem w pewnym momencie 10 :)

Podsumowując - występ jednak nie taki zły jak na debiut. Do liderów strata ogromna, jest co poprawiać. Za rok będzie lepiej !!!! :)

W Pucharze Polski zajmuję dobre 5 miejsce :)



Kategoria Zawody 2011


Dane wyjazdu:
8.00 km 8.00 km teren
00:31 h 15.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mistrzostwa Województwa Śląskiego II - Szczyrk

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 20.06.2011 | Komentarze 6

Mistrzostwa Województwa Śląskiego II - Szczyrk - czyli kolejna edycja Family CUP i eliminacji do finału mistrzostw Polski amatorów.
Do tej pory w tym cyklu o prawo startu w finale walczyłem trzy razy. Najlepszy wynik to tegoroczne 10 miejsce w Radzionkowie.

Do Szczyrku jechałem z nadzieją poprawy pozycji - zadowolony byłbym gdyby było o oczko lepiej niż w Radzionkowie - czyli minimum 9 miejsce.
Gdzieś tam po głowie chodziła nadzieja, że możę jednak uda się powalczyć o tę choćby szóstą pozycję, która dawała prawo startu w kieleckim finale.

Z domu wyjechałem tuż przed 07:00. Okazało się, że za wczesnie. Na miejscu byłem już o 08:00 czyli pół godziny przed otwarciem biura zawodów. Na miejscu startu zawodów, którym był rowerowy tor crossowy, było jeszcze cicho i spokojnie. Około 08:30 można było się już rejestrować. Więc dokonałem opłat, pobrałem numer startowy i zacząłem przygotowywać się do objazdu trasy.

Na dworze zimno, termometr samochodowy pokazywał coś koło 12 stopni brrrrrr ciężko było się zebrać.

Trasa to było dla mnie jak i dla wielu uczestników wielkie zaskoczenie. Była to sztucznie uformowana trasa nazwana torem crossowym. Fajnie to wyglądało bo położenie na zboczu góry dawało kibicom wgląda na prawie całą trasą. Jednak główna część trasy to szeroka alejka wyłożona drobnymi kamieniami. Uzupełnieniem jej był kawałek jechany przez łąkę, potem rów, który trzeba było przeskoczyć z rowerem na plecach i kawałek lasem. Potem znów trasa wracała na wspomniane alejki - dwa lekkie podjazdy i dwa bardzo szybkie dość długie zjazdy. Zjady dość niebezpieczne bo na sypkich kamieniach szczególnie na zakrętach można było łato wpaść w poślizg i zaliczyć widowiskową glebę. Najtrudniejszym elementem był począkowy podjazd. A trasa w całości liczyła około 1300 metrów.


Tutaj zdjęcia z netu samej trasy:







i więcej o samej trasie tutaj.

Moja grupa czyli H miała do pokonania sześć takich okrążeń.



Z lekkim poślizgiem czyli po 10:00 ruszyły pierwsze kategorie. A już chwilę po 11:00 miała wystartować między innymi moja grupa. Trochę mnie to zaskoczyło :) Wszystko szło bardzo sprawnie i szybko :)

Od startu cały czas mocno. Na pierwszy podjazd ze swojej grupy wjechałem jako pierwszy. Pod koniec podjazdu wyprzedziło mnie dwóch zawodników. I tak przez część trasy utrzymywałem się na trzecim miejscu. Potam zostałem wyprzedzony przez kolejnego zawodnika. Niestety pościg cały czas trwał. Za sobą widziałem zbliżającego się następnego rywala. Ataku nie udało się odeprzeć i na piatym okrążeniu spadłem na piąte miejsce. Na ostatnim okrążeniu, na podjeździe doszedłem rywala. Chwile jechaliśmy razem, potem na łące wybiłem się z rytmu. Straciłem parę metrów i już sił zabrakło na atak i próbę odzyskania czwartej pozycji. Do mety dojechałem spokojnie, mając bardzo dużą przewage nad szóstym miejscem.

Po minięciu linii mety byłem bardzo zadowolony. Wreszcie miejsce dające kwalifikację do finału. Plan wykonany w 120% :)

Licznik pokazał 31 minut i 20 sekund.

Finał już 3 września w Kilecach. Oceniając swoją dyspozycję, myślę, że sukcesem będzie pierwsza dziesiątka.
Kategoria Zawody 2011


Dane wyjazdu:
47.00 km 47.00 km teren
02:09 h 21.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Silesia MTB CUP 2011.

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 03.06.2011 | Komentarze 2

Silesia CUP MTB po raz drugi.
Znów wyszła fajna impreza. Dobra organizacja, miła atmosfera. Spotkanie ze znajomymi.
Wybrałem ponownie dystans GIGA żeby porównać obecną formę z tą sprzed roku.
Od startu mocno. Pojechałem w tym dniu na maksa, żadnego oszczędzania, kalkulacji.

Końcowy wynik taki sobie czyli 17 miejsce w kategorii M3. W miare równo przejechane każde z trzech okrążeń. Może ostatnie lekko zwolniłem, kiedy już ani przede mną ani za mną nikogo nie widziałem.

Porównując do zeszłego roku to progres jest znaczący. Wtedy, na ciut wolniejszej trasie - więcej błota, do trzeciego miejsca straciłem 44 minuty !!!, teraz straty do pudła tylko i aż 9 minut - czyli powoli, powolutku do przodu.




Koncentracja przed startem:



I ruszyli:



Meta:



Wyniki:
Czas: 02:08:33
Open 60/102
M3 17/29
Kategoria Zawody 2011


Dane wyjazdu:
15.00 km 15.00 km teren
00:43 h 20.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Family Cup - Radzionków.

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 0

Dobry start. Trasa szybka, łatwa. Od początku trzeba było mocno jechać.
Rezultat: 10 miejsce na 28 w kategorii to jak dla mnie dobry wynik.

Przed zawodami spotykam się z Krzyśkiem i jego małżonką. I tak w miłym towarzystwie czekam na start.



Bardzo dobra organizacja zawodów jak na Family Cup. odpowiednio wcześniej podany czas startu kategorii przez co spokojnie można było robić rozgrzewkę - nie za wcześnie, nie za późno. W sektorze też nie trzymali nas długo.







Ogólnie mile spędzona sobota.
Kategoria Zawody 2011