Wieczorkiem miała być siłka ale Warszawa została całkowicie sparaliżowana opadami śniegu. Najpierw jechałem tramwajem ale na wysokości Okopowej wszystko stanęło. Potem próbowałem wbić się w jakiś autobus ale graniczyło to z cudem. Już na przystanek gdzie stały tabuny ludzi, autobusy podjeżdżały przepełnione. Tm sposobem do domu dotarłem na nogach po jakiś 1.5 godzinie :) Brnąc przez te zaspy śniegu, po powrocie do domu byłem wykończony. Więc tylko gorąca kąpiel i do łóżeczka.
Poniżej zdjęcie sprzed domu - robione telefonem więc jakość marna.
Jakoś w tym tygodniu moje drogi nie schodziły się z trenażerem. Nie to żebym go omijał szerokim łukiem ;) ale zawsze coś mnie od niego odciągało. Dzisiaj jednak nadszedł ten czas, nie było wymówek. Naszykowałem kilka filmów pod ręką, film z jednego z maratonów u GG, w wykonaniu Remigiusza Cioka (dobrze przy tym mi się kręci), ale jakoś te dwie godziny przekręciłem przy muzyce.
Trochę dokumentacji z tego treningu poniżej - choć w kiepskiej jakości.
Miał być trenażer ale że jutro ma być wymiana rur w naszym mieszkaniu to właściciel latał do późna i przygotowywał mieszkanie na okoliczność wizyty fachowców :) A że co chwila coś chciał to odpuściłem trenażer i pomachałem trochę ciężarkami.
Poniżej jako ciekawostka zdjęcie łodzi podwodnej jaką zrobił mój syn. Sam wymyślił i skonstruował - kreatywność dzieci nie zna granic. Jak ktoś dokładnie opisze z jakich części zbudowana jest poniższa łódź to stawiam skrzynkę piwa :)