Dzisiaj celem była Góra siewierska i tereny położone za nią. Super pogoda, ciepełko. Po minięciu Góry dojechałem do jakiegoś lotniska. Ogrodzone, opuszczone budynki. Okazało się dopiero w domu, z mapy, że było to lotnisko Pyrzowice ale od innej strony :)
Dzisiaj miała być trasa dookoła Pogorii II i IV jednak spora część trasy, ta leśna, bardzo podmyta i trzeba by brodzić w błocie. Stąd też wyszedł dzisiaj trening wyłącznie szosą niekoniecznie suchą. I tak: Pogoria II - Pogoria IV - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Zielona - Łagisza - Sarnów - Będzin targ - Będzin Ksawera - DG Centrum - Dom. Trochę się ujechałem. Pogoda super. Jutro w planach Pyrzowice.
Ciężko dzisiaj było się zebrać, szczególnie że aby z wszystkimi planami dzisiaj zdążyć musiałem na rower wyjść jeszcze przed 08:00. Jakoś zwlokłem się z łóżka o 07:00 pomimo, że spać położyłem się grubo po 02:00. Obrałem po raz kolejny wzgórza. Początek przez Pogorię i Ujejsce bardzo ciężki. Dopadł mnie jakiś ból prawej nogi, jak zaczęło wiać to nie byłem w stanie kręcić. Jakoś doczołgałem się na miejsce ale w głowie krążyły myśli czy aby nie zawracać. Na szczęście po wjeździe w teren ból się rozszedł. Pokręciłem się po wzgórzach wykręcając tam 16 km, co jak na takie w sumie niewielki teren jest niezłym wynikiem. wszystkie znane mi podjazdy/zjazdy przejechałem po dwa razy. Potem podjazd pod wieże obserwacyjną w sumie trzy razy z różnych stron. Potem powrót do domu. Po drodze spotkałem jeszcze jakiegoś jegomościa na rowerze i z psem. Zamieniliśmy kilka zdań i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Dzisiaj wreszcie wybrałem się w nieznane tereny czyli Podbuczynowe Wzgórza. Fajne tereny, dwa wzniesienia, cisza i spokój. Na miejsce i z powrotem przez Pogorię. Z atrakcji to złapałem gumę. Na pewno jeszcze się tam wybiorę.
Rundy XC, w sumie 15 okrążeń. Biorąc pod uwagę wczorajsze mocne kręcenie, które jeszcze do wieczora czułem w nogach, to dzisiaj całkiem nieźle. Skupiłem się głównie na podjeździe, w sumie jeden niewielki, ale po piętnastu razach miałem dość.
Wczesnym rankiem jeszcze nie padało więc wyskoczyłem na szybką przejażdżkę. Postanowiłem znów pojechać na Środule i powjeżdżać pod wyciąg. Wreszcie się udało, trzy podjazdy na szczyt choć nie do końca pod samym wyciągiem, bo prawie na samej górze odbijałem w prawo by trochę lżejszym wzniesieniem wjechać na sam szczyt. Dałem radę, jest lepiej niż w zeszłym roku :) Teraz tylko regularnie tam trenować i będzie dobrze.
Dzisiaj pojechałem na Środule pojeździć w okolicach wyciągu. Potem przez Mydlice do domu. Na Środuli skupiłem się na podjazdach, takich dość krótkich ale intensywnych, bardzo interwałowa jazda, czyli puls prawie na maksa, potem chwila odpoczynku i znów w górę. Nie odważyłem się na wjazd pod wyciąg, do tej pory ta góra ze mną wygrywała i jakoś nie mogę się zmusić by ją znów zaatakować :)
Dzisiaj pogoda masakryczna. Strasznie zimno. Postanowiłem potrenować trochę siłowo. Zastosowałem starą trasę czyli podjazdy pod górkę gołonowską. Niewiele ale na bezrybiu i rak ryba. W sumie dziesięć pętli kończących się u stóp kościoła wszystko zrobione z blatu co jest dużym progresem w stosunku do lat ubiegłych. Trening siłowy zimą zrobił swoje. Na pewno jest lepiej pod tym względem niż rok temu, więc mam się z czego cieszyć. A no i zaliczyłem pierwszą glebę w tym roku po której został mały szlif na prawym kolanie :)