Nie sądziłem, że dam radę wstać o 06:00 żeby już o 06:30 w ciemnościach ruszyć w stronę Pogorii. Nie obejrzałem się jak się po drodze rozjaśniło. Przed wyjściem wystraszyłem jeszcze sąsiadkę, która cichcem coś tam na śmietnik wyrzucała :) Dzisiaj przed 09:00 musiałem być w domu żeby zostać z synem, więc musiałem się spieszyć. Mroźno, cicho, dopiero po 08:00 pojawił się pierwszy rolkarz, któremu nie mogłem się nadziwić jak potrafi szybko zasuwać na rolkach. Z rowerzystów tylko wędkarze poszukujący dogodnej zasadzki na rybkę ... ahh zjadło by się taką świeżutką. A za jakąś chwilę lecę myć okna - tak coś dla odmiany bo raczej nie na rozgrzewkę :)
Dzisiaj pobudka o 6:20. Brrrr ciemno jak diabli, ciężko było wygramolić się spod kołdry i śpiącej obok żonki :) Ale jak już wstałem to poleciało. Mycie, ubranie, w między czasie zarzuciłem bananem i na pole. Z rana zimno, liczyłem zastać nad Pogorią ładny wschód słońca, niestety gęste chmury sprawiły, że słońce ledwo było widoczne i przez całą drogę było zimno i dość wietrznie.
Od dwóch dni planowałem gdzie pojadę. Wreszcie sobota miała być ładna. Rano pobudka o 6:30, szybkie ubieranie i na rower. Tyle co wyszedłem a tu pod klatką odpada mi (pękła) przelotka utrzymująca linkę tylnej przerzutki. Na szybko nie byłem w stanie nic zrobić, kląłem przy tym jak szewc, niby można było jechać ale z dyndającą linką i nie działająca tylną przerzutką - dostępne najmniejsze przełożenie. No nic, szybka decyzja, rower z powrotem do domu. A ja zmieniłem tylko obuwie i poszedłem biegać. I tak pohasałem po okolicy przez godzinę. Jak to mówią "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Przelotka już upatrzona na allegro, tym razem metalowa za jedyne 5 zł :)
Po ponad rocznej przerwie dzisiaj pierwsze bieganie. Jak no początek jedno okrążenie wokół osiedla czyli 2.5 km. Czas chyba mniej ważny ale zapisze dla potomności :) 0:18:27 sek. Porównując to do wyników sprzed roku to poprawiłem się na okrążeniu o dwie minuty - czyli wcale nie jest tak źle po takiej przerwie. Pogoda super, rozgrzałem się maksymalnie aż się chciało wziąć rowerek i jeszcze bryknąć pojeździć. Nowe ciuszki rowerowo - biegowe się sprawdziły więc chłodów się nie boje :)
Dzisiaj niewiele czasu na rower. Zbyt dużo do zrobienia - odwieźć żonkę do szkoły, potem kupić prezent na chrzciny (będę chrzestnym :) ), potem obiad i chwila zabawy z synem. Stąd też pobudka o 6:30 i na rower a że czasu na jazdę zaledwie godzinka to zdecydowałem na zrobienie kilku rundek XC z naciskiem na mocne podjazdy. Suma podjazdów niewielka bo tylko 300 m ale na dzisiaj musi starczyć. Z ciekawostek to zaliczyłem ładny lot przez kiere, kiedy to koło wpadło w dziurę zarośniętą gęstą trawą :) Na szczęście bez jakiś uszczerbków na zdrowiu czy w sprzęcie.