Dzisiaj dopadł mnie totalny leń. Nie chciało mi się nic, ani wyjść na dwór pojeździć ani w domu. Ale jakoś w końcu postanowiłem pod wieczór choć na chwilę wskoczyć na trenażer i trochę pokręcić przy relacji z TdF. I tak się jakoś rozkręciłem, że zrobiłem trening siłowy, cztery podjazdy po 10 minut każdy, kończąc na maksymalnym obciążeniu jakie można wygenerować na trenażerze.
Time: 1:32:13 Dist: 50 km Speed avg: 32.54 km/h Cad avg: 82
A w sobotę na szosę - mordka mi się śmieje na samą myśl :)
Pogoda fatalna, za oknem leje. Wskoczyłem na trenażer i pokręciłem, słuchając trochę muzy i oglądając film "Wszystko co kocham" - całkiem fajny z muzyką punkową. Nadal jakieś przeciążone nogi więc za bardzo ich nie przesilałem. Dwa mocniejsze akcenty siłowe. Średnia kadencja 93.
Trzeba trenować żeby takie podjazdy robić - no co pomarzyć można :)
Siłowo. Już nie mogę doczekać się soboty i jazdy na szosie. Dopiero po dokonaniu wpisu widzę, że wykręciłem ten sam czas co we wtorek ale na większym obciążeniu, czyli progres jest :)
Niestety nadal problemy z plecami, które ciągną się od Silesii CUP. Pomimo pięknej pogody postanowiłem trochę dać im odpocząć i pokręciłem trochę w domu. Teraz zaś czuje ból. Chyba bez wizyty u lekarza się nie obędzie :(
Jak dzisiaj mi się nie chciało. Pogoda w kratkę. W końcu wskoczyłem na trenażer. I o dziwo jechało się rewelacyjnie. Jakiś wypoczęty, noga podawała na obciążeniach na których dotychczas mogłem pokręcić tylko przez chwilę (blat, trenażer 2 i 3). Samopoczucie po treningu rewelacyjne :) Bez pulsometru bo zostawiłem go w domu i może to i lepiej, nie zaprzątałem sobie głowy pulsem i strefami.
Dzisiaj znów trenażer. Ledwo wysiedziałem półtorej godziny. Nie wiem jakim cudem w zimie kręciłem po trzy godziny. Próbowałem oglądać filmy ale jakoś nic mnie nie wciągnęło. Liczyłem, że "Prorok" będzie dobry ale po niezłym początku potem kluchy. Przerwałem go w połowie, może wieczorem jeszcze do niego przysiądę.