Ciężko dzisiaj było się zebrać, szczególnie że aby z wszystkimi planami dzisiaj zdążyć musiałem na rower wyjść jeszcze przed 08:00. Jakoś zwlokłem się z łóżka o 07:00 pomimo, że spać położyłem się grubo po 02:00. Obrałem po raz kolejny wzgórza. Początek przez Pogorię i Ujejsce bardzo ciężki. Dopadł mnie jakiś ból prawej nogi, jak zaczęło wiać to nie byłem w stanie kręcić. Jakoś doczołgałem się na miejsce ale w głowie krążyły myśli czy aby nie zawracać. Na szczęście po wjeździe w teren ból się rozszedł. Pokręciłem się po wzgórzach wykręcając tam 16 km, co jak na takie w sumie niewielki teren jest niezłym wynikiem. wszystkie znane mi podjazdy/zjazdy przejechałem po dwa razy. Potem podjazd pod wieże obserwacyjną w sumie trzy razy z różnych stron. Potem powrót do domu. Po drodze spotkałem jeszcze jakiegoś jegomościa na rowerze i z psem. Zamieniliśmy kilka zdań i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Dzisiaj wreszcie wybrałem się w nieznane tereny czyli Podbuczynowe Wzgórza. Fajne tereny, dwa wzniesienia, cisza i spokój. Na miejsce i z powrotem przez Pogorię. Z atrakcji to złapałem gumę. Na pewno jeszcze się tam wybiorę.
Miało być luźniej a wyszło trochę mocniej. Przy okazji film "Moon" - całkiem całkiem. Teraz cztery dni wolnego więc jest szansa na pokręcenie w terenie.
A jak już pisałem wcześniej to i teraz wpiszę strefy: HR zone 1 (104/132) 00:27:08 min. 28% HR zone 2 (132/151) 01:00:00 min. 62% HR zone 3 (151/189) 00:05:32 min. 6%
Niestety za oknem leje więc pozostał trenażer. Jakoś ciężko było się zebrać. Początek słaby, jakaś zadyszka. Postanowiłem utrzymywać kadencję na poziomi 100 obr., dobrałem więc niewielkie obciążenie i tak jakoś się rozkręciłem. Po godzinie zrobiłem sześć interwałów intensywnych. Zadziwiająco ciężej było wejść na wysokie pulsy w okolicach 95%. W zeszłym tygodniu robiłem to na wiele mniejszym obciążeniu, teraz musiałem sporo mocniej podkręcić trenażer.
Strefy: HR zone 1 (104/132) 38:39 min. 32% HR zone 2 (132/151) 42:41 min. 36% HR zone 3 (151/189) 38:32 min. 32%
XV Amatorskie Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Górskim "Family Cup" 2010 - Bytom - eliminacje dla woj. śląskiego.
Jako, że w niedziele nie mogłem ruszyć się z domu a w planach był wyjazd albo do Wrocławia albo na ŚLR :( zdecydowałem wykorzystać wolną sobotę i wyskoczyć na Family Cup do Bytomia. Organizacyjnie impreza kiepska, natomiast pogoda super, a trasa jak dla mnie bardzo wymagająca. Zawody ukończyłem na 10 miejscu w kategorii H/M (weterani), bez rewelacji ale jak dla mnie ogromny sukces :) szczególnie, że w mojej kategorii nagradzano właśnie pierwszych dziesięciu zawodników :)
Z braku czasu wybrałem trenażer. Dodatkowo boli mnie gardło więc wolałem nie ryzykować przewiania na dworze, pogoda pod wieczór się skiepściła i dość mocno wiał zimny wiatr. Postanowiłem zrobić krótką serię z interwałami intensywnymi jednak tym razem nie według treningu wpisanego w pulsiaka tylko według swoich obserwacji :). I tak na bardzo wysokiej kadencji (110) wchodziłem na 95% pulsu maksymalnego i po przekroczeniu tej granicy kręciłem jeszcze przez około 30 sekund. Obciążenie na trenażerze maksymalne, w rowerze z przodu młynek. Ogólnie wrażenia po wejściu w tak wysokie tętna całkiem niezłe, byłem w stanie tak kręcić dość długo, ograniczeniem były nogi, które w pewnym momencie zaczęły domagać się zmniejszenia tempa.
Trochę danych nt. stref na przyszłość do porównań:
HR zone 1 (104/132) 06:36 min. 18% HR zone 2 (132/151) 11:08 min. 31% HR zone 3 (151/189) 18:16 min. 50%
Rundy XC, w sumie 15 okrążeń. Biorąc pod uwagę wczorajsze mocne kręcenie, które jeszcze do wieczora czułem w nogach, to dzisiaj całkiem nieźle. Skupiłem się głównie na podjeździe, w sumie jeden niewielki, ale po piętnastu razach miałem dość.